Poznajemy Dominikanę !

W ostatnich wpisach przybliżyliśmy wam nieco Dominikanę i jej mieszkańców. Nasza natura małych podróżników, nie dała o sobie zapomnieć. Pomimo, że spędziliśmy na wyspie tylko tydzień i z założenia mieliśmy leniuchować nad brzegiem oceanu, to nie powstrzymaliśmy się i przeznaczyliśmy 2 dni na zwiedzenie części tej przepięknej krainy. Dziś opisujemy pierwszą z wycieczek czyli wyprawę w głąb lądu, w poszukiwaniu prawdziwej, niekomercyjnej Dominikany. Zapraszamy!

Nasze wycieczki

Jako, że nasz hotel położony był pośrodku „niczego” (w prawo palmy, w lewo palmy, za bramą palmy, a od frontu plaża i ocean), zostaliśmy zmuszeni do skorzystania z wycieczek proponowanych w hotelu przez lokalne biura podróży, jak i agencje z Polski. Opcja wynajęcia samochodu również istnieje, ale w obliczu tego co widzieliśmy na drogach…chyba dobrze, że się nie skusiliśmy. 😀 Mimo, że nie przepadamy za tego typu formą zwiedzania, to za sprawą wspominanej już wcześniej Pani Kasi – przewodniczki, było naprawdę w porządku. Spośród kilku propozycji wybraliśmy dwie. Pierwszą wycieczką była podróż w głąb Dominikany kolorowym autobusem. Podczas niej mieliśmy poznać prawdziwe oblicze wyspy. Zaplanowane było odwiedzenie plantacji egzotycznych roślin, fabryki cygar, lokalnego bazaru oraz miejscowości Higuey- głównego ośrodka religijnego w Dominikanie. Wszystko to suto zakrapiane rumem, Mama Juaną i doprawione tańcem merengue. Nie mogliśmy sobie tego odmówić! ❤ Druga z wycieczek miała nas natomiast przenieść na prawdziwe Karaiby… Zdecydowaliśmy się na rejs katamaranem, na cudowną karaibską wysepkę Saonę, o którym już niedługo… Wycieczki wybrane, opłacone… więc ruszamy!

Wesoły autobus

Wcześnie rano pod nasz hotel podjechał niezwykle kolorowy, pokryty liśćmi palmowymi, szkolny autobus. 🙂 Przywitała nas przewodniczka oraz opiekunowie naszej wyprawy- Dominikańczycy, którzy od razu wręczyli nam szklaneczką rumu, leciutko zabarwionego Colą…niezły początek! 🙂 Zasiedliśmy wygodnie i ruszyliśmy… Pomimo, że z minuty na minutę robiło się coraz cieplej (nie wiemy czy to temperatura, czy rum), w autobusie było bardzo przyjemnie, gdyż pozbawiony był szyb. 🙂 Tym wesołym autobusem, z wiatrem we włosach i gorącymi rytmami w uszach podążyliśmy w głąb wyspy, na spotkanie z miejscowymi, którzy trudnią się uprawą różnego rodzaju roślin.

Dominikana (1347) (Kopiowanie)
kolorowy autobus

Wizyta na Rancho

Wystarczyło, że przejechaliśmy kilkanaście kilometrów od hotelu, a krajobraz uległ zmianie. Liczne palmy zastąpiły drzewa liściaste, a na płaskim dotąd terenie, zaczęły dominować góry i doliny. Wszystko to soczyście zielone! Po prostu piękne! ❤ Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy do pierwszego punktu naszej wycieczki, czyli na rancho. Gdy tylko wysiedliśmy, wyczuliśmy wszechobecny, przepiękny zapach kokosów. Właściciele tego gospodarstwa zajmują się bowiem uprawą i zbieraniem kokosów oraz przetwarzaniem ich na różnego rodzaju produkty.

Dominikana (1342) (Kopiowanie)
Zielona Dominikana

Zobaczyliśmy kokosy w dwóch formach: świeżo zerwane z drzewa (zielone i duże) oraz obrane i wysuszone na słońcu (brązowe i włochate). Następnie mieliśmy okazję napić się mleka kokosowego wprost z kokosa. Mniaaaaam! ❤ Jest to przezroczysty słodko-słony napój, o delikatnej kokosowej nucie z mnóstwem wartości odżywczych. W sam raz na upalne dni!

Pracownicy tego gospodarstwa pokazali nam również, krok po kroku, jak od zerwania, przez obranie, wytworzenie wiórków kokosowych, wyciskanie mleka, a następnie podgrzewanie uzyskuje się, tak modny ostatnio, olej kokosowy. Ten rodzaj oleju idealnie sprawdza się nie tylko w kuchni, ale także jako balsam lub dodatek do różnego rodzaju kosmetyków do pielęgnacji ciała i włosów. Ze względu na fakt, iż w Dominikanie praca ludzkich rąk jest nadal bardzo tania, cały proces przeprowadzany jest ręcznie. Jak się zapewne domyślacie produkcja takiego oleju, nie jest zbyt łatwa…

Na plantacji mieliśmy również okazję zobaczyć, w jaki sposób rośnie wiele znanych nam roślin, które nie występują „naturalnie” w naszej szerokości geograficznej. Zobaczyliśmy pięknie pachnącą i cudownie kwitnącą kawę. Mieliśmy okazję zerwać i spróbować owoc kakaowca (cierpki i śliski). Zobaczyliśmy, jak rosną ananasy i kwitną banany. 😀 Na sam koniec wizyty w gospodarstwie przygotowany został poczęstunek, gdzie mogliśmy spróbować licznych produktów, które pochodzą z tego gospodarstwa. Nareszcie jedzenie! 😀

Na dobry początek, poczęstowano nas zebranymi w okolicy owocami: marakują, mango, ananasami i kokosami. Wszystkie owoce bardzo dojrzałe, soczyste i intensywne w smaku! Niestety u nas w Polsce takich nie posmakujemy…

Następnie przygotowano lokalną wersję nutelli. 100% naturalnych składników! Zmielone ziarno kakaowca zmieszano z cynamonem i miodem. Bardzo smaczne! Nie tak słodkie i tłuste  jak ta, znana nam ze sklepowej półki, wersja. 🙂

Później przygotowano kawę. Sposób jej zaparzania był dość ciekawy, jak na nasze standardy. Garnek gorącej wody i coś, co przypominało pończochę, wypełnione zmieloną kawą. Gospodyni przelała kilka razy gorącą wodę przez tę „skarpetę” i po chwili mogliśmy smakować naprawdę pyszną i aromatyczną kawę. 🙂 Stwierdzenie „świeżo mielona kawa”, nabrało całkiem innego wymiaru. 😀

Dominikana (1380) (Kopiowanie)
Zalewajka

Na sam koniec COŚ, czego nie może zabraknąć w żadnym dominikańskim domu. Mama Juana! Czyli mieszanina rumu, wina i miodu, którą zalewa się przyprawy i korę z drzew rosnących w Dominikanie… O tym specyficznym trunku napiszemy niebawem. 😀

Po degustacjach, spacerze i chwili relaksu w zielonej oazie, udaliśmy się na wizytę do jednego z domów znajdujących się w wiosce. Trzeba przyznać, że luksusów nie ma, ale biednie też nie jest. Domek drewniany, dobrze utrzymany, z łazienką, kuchnią i pięknym tarasem. To właśnie taras jest kluczowym miejscem każdego domu w Dominikanie! To tu toczy się domowe życie, spożywane są posiłki, wspólnie spędza się czas… W tym klimacie chyba nikogo to nie dziwi! 🙂 Przy wyjściu z domu zobaczyliśmy przepiękne drzewo, które rzekomo świeci w nocy. Po przekopaniu internetu dowiedzieliśmy się, że to albicja jedwabista. 🙂

Ziołolecznictwo

Trzeba przyznać, że warunki naturalne dają Dominikańczykom niesamowite możliwości, jeżeli chodzi o uprawę roślin. Wegetacja trawa cały rok! Dzięki temu mieszkańcy mogą się cieszyć pięknymi kolorami, kwitnącymi kwiatami, a przede wszystkim cudownymi owocami i warzywami niezależnie od pory roku. ❤

Między innymi dlatego, Dominikańczycy są bardzo mocno przywiązani do natury. Ufają jej i ogromnie na niej polegają!!! Dowodem na to może być fakt, że w przypadku jakiejkolwiek dolegliwości zazwyczaj, zamiast do lekarza, udają się do przydomowego ogródka. 🙂 Praktycznie w każdej rodzinie znajdzie się ktoś, kto doskonale potrafi rozpoznawać rośliny i wie, która na co pomoże… Twierdzą, że istnieją rośliny na dosłownie wszystko: bóle brzucha, głowy, zatrucia, bezsenność itd.  Przykładem ich zamiłowania do natury oraz dość dużej wiedzy na ten temat może być nasz przypadek. 🙂 W dniu wycieczki Karina miała plamę, z oparzenia słonecznego, na dłoni. Gdy tylko nasz lokalny przewodnik to zauważył, zaczął działać! Chwilę porozglądał się po okolicznych grządkach i ani się obejrzeliśmy, narwał jakiegoś „zielska”, zmieszał je z odrobiną wody i wtarł w oparzone miejsce… Po kilku minutach zaczerwienie zaczęło znikać, a do wieczora zdecydowanie zelżało. 🙂

Dominikana (1348) (Kopiowanie) (Kopiowanie)

Ziołolecznictwo w Dominikanie to, nie tak jak w wielu krajach, moda, ale często niestety konieczność. Dostęp do lekarzy w wielu rejonach wyspy nie jest łatwy, a leki niestety są bardzo drogie. Ważne jest jednak to, że mieszkańcy potrafią sobie doskonale radzić. Warto zauważyć, że statystyczny mieszkaniec Dominikany, żyje tylko 4 lata krócej niż przeciętny Polak. (Źródło: Bank Światowy 2010: 73 lata na Dominikanie 77 lat w Polsce)

Bazylika w Higuey

Następnym punktem naszej wesołej, roztańczonej wycieczki było miasto Higuey. Jest to, założona w 1503 roku, stolica prowincji La Altagracia. Miasto zamieszkuje około 200 tys. mieszkańców. Najważniejszym dla Dominikańczyków punktem tej miejscowości jest, znajdująca się w centrum,  Bazylika Nuestra Señora de la Altagracia czyli Bazylika Matki Bożej z Altagracia (Patronki Dominikany). Jest to największy w kraju kościół, który rokrocznie przyciąga pielgrzymki z całej Dominikany. Miejsce to można porównać do Częstochowy. 🙂

Dominikana (1407) (Kopiowanie)

Tradycyjnie z obiektami tego typu związana jest legenda. Podobnie jest także z tą Bazyliką:

Dawno, dawno temu pewna mała dziewczynka zażyczyła sobie od ojca święty obrazek. Ojciec spełnił marzenie dziewczynki i po długich poszukiwaniach, zakupił dla niej portret Matki Boskiej. Każdej nocy, w tajemniczy sposób, obraz ten znikał z pokoju dziewczynki. Znajdowano go o poranku na małym drzewku pomarańczowym. Gdy ojciec dowiedział się o tym fakcie, postanowił zbudować w tym miejscu malutką kapliczkę i pozostawić tam portret. (…) Następnie zbudowano tu kościół. (…) Dziś zaś, znajdziemy w tym miejscu Bazylikę Matki Bożej z Altagracia.

Bazylika została wybudowana w latach 50 XX wieku. Projekt jest dość ciekawy. Czy piękny? Są różne gusta. Co jednak najważniejsze, centralny punkt kościoła stanowi ołtarz symbolizujący pomarańczowe drzewko z legendy. Na jego środku wisi święty obraz. Według mieszkańców, portret ten należy dotknąć i pomyśleć życzenie. A ono na pewno się spełni!

Dominikana (1411) (Kopiowanie)

Targ w Higuey

Po zwiedzeniu kościoła, udaliśmy się na targ. Ponownie mogliśmy zachwycać się dziesiątkami gatunków bardzo dorodnych warzyw i owoców oraz mnogością ziół i przypraw! ❤ Targ obfitował cudownymi kolorami oraz zapachami. Można zakupić tu oczywiście WSZYSTKO! Od elektroniki, przez mięsa, aż po zioła. Dostępne są również produkty chemiczne oraz przemysłowe. Miejsce to stanowi główne źródło zaopatrzenia lokalnych mieszkańców, ale również przywożonych turystów. 😉 Co ważne trzeba się targować! Nie tylko ze względu na szacunek do swojego portfela, ale przede wszystkim po to, by zyskać w oczach sprzedawcy. Dominikańczycy mają bowiem bardzo słabą opinię o klientach, którzy od razu akceptują rzuconą przez nich cenę. Jeżeli potrafisz targować się po hiszpańsku…tym lepiej! Cena spada znacznie niżej, niż w przypadku targowania się po angielsku lub na migi. Przetestowaliśmy to na własnej skórze! 😀

Dominikańskie cygara

Z czego słynie Dominikana? Większość z Was zapewne odpowie: z rumu, kawy oraz cudownych plaż… To wszystko prawda! Nie można jednak zapominać o cygarach, uznawanych za jedne z najlepszych na świecie. W Dominikanie uprawia się tytoń i produkuje liczne cygara oraz cygaretki. Co ciekawe, produkcja ta nastawiona jest przede wszystkim na eksport. Wbrew powszechnej opinii, mieszkańcy po tego typu używki sięgają raczej niechętnie. 🙂 Według znawców, cygara w Dominikanie, są każdego roku lepsze. Niektórzy twierdzą, że są już najlepsze na świecie! My nie palimy, nie znamy się, więc ciężko nam się wypowiedzieć w tej kwestii. 🙂 Mieliśmy natomiast okazję zobaczyć, jak zwijane są cygara oraz jak wygląda manufaktura, w której przygotowywane są te tytoniowe używki. Różnorodność smaków, rodzajów, kolorów oraz wielkości cygar robi wrażenie… podobnie jak rozpiętość cenowa! Od kilku dolarów, do kilku tysięcy dolarów za 1 cygaro. 😀 Jeśli ktoś lubi zapalić, to na pewno czułby się tu jak w raju!

Białe Voodoo

Ostatnim etapem naszej wycieczki była wizyta u miejscowej szamanki voodoo. Dominikańczycy w większości wierzą w Boga. Nie przeszkadza im to jednak w praktykowaniu magii i szamaństwa, pod postacią białego voodoo. 🙂 Praktycznie w każdej miejscowości znajdziemy szamana lub szamankę, którzy przepowiedzą nam przyszłość, rzucą dobry czar czy postarają się nas uzdrowić. Wiara w tego typu praktyki na wyspie, jest naprawdę bardzo duża i ludzie chętnie korzystają z tego typu usług!

Dominikana (1470) (Kopiowanie)
Konsultacja 407 Peso. Nie masz pieniędzy nie wchodź!

Trzeba zwrócić uwagę, że w Dominikanie rządzi białe voodoo, czyli takie, które posługuje się dobrymi czarami i działa w „dobrą stronę”. Inaczej jest w Haiti, gdzie czarne voodoo jest bardzo popularne, zarówno wśród niższych klas społecznych, jak również elit. Mieszkańcy Dominikany boją się czarnego voodoo. Uważają także, że przyczyną wszystkich klęsk żywiołowych i nieszczęść, które spadają na ich sąsiadów (Haiti), jest właśnie wyznawanie czarnego voodoo. Po głębszym zastanowieniu stwierdzamy, że chyba coś w tym musi być… Analizując historię huraganów, powodzi i trzęsień ziemi mających miejsce na wyspie (którą przecież współdzielą Dominikana i Haiti) okazuje się, że większość kataklizmów dotknęła właśnie Haiti, pociągając za sobą liczne ofiary i zniszczenia. Dominikana zaś zazwyczaj, nie odczuwa tego typu klęsk. Przypadek?

Dominikana (1472) (Kopiowanie)

Przekonani, że ten rodzaj magii niesie za sobą raczej dobre rzeczy, postanowiliśmy wejść do miejscowej szamanki i dowiedzieć się, co ma nam do powiedzenia. 🙂 Weszliśmy razem. Szamanka zaczęła wypowiadać zaklęcia, kilkukrotnie uderzając nas w głowę, zamoczonymi w aromatycznych olejkach, ziołami. Następnie przewidziała nam przyszłość i rzuciła kolejne zaklęcia. Kazała obiecać, że jeżeli się spełnią, powrócimy do niej opowiedzieć o wszystkim. Teraz trzymamy kciuki i liczymy, że czym prędzej wrócimy do Dominikany, by potwierdzić jej przepowiednie. 😀

Dominikana (1477) (Kopiowanie)

Wycieczka zakończona była przepysznym obiadem na rajskiej plaży, gdzie można było również pojeździć konno. 🙂 Dzień spędzony w roztańczonym autobusie (podczas przejazdów uczyliśmy się merengue i maraki), poświęcony na poznawanie lokalnych zwyczajów i życia codziennego Dominikańczyków, bardzo nam się podobał!

Odetchnęliśmy trochę od nienaturalnych dla tego rejonu wnętrz hotelowych i  all inclusive. Mieliśmy okazję skosztować lokalnych specjałów, zajrzeć do prywatnego domu i skorzystać z czarów szamanki. Początkowo wahaliśmy się czy wykupować tę wycieczkę, ale po powrocie nie żałowaliśmy. Siedząc za murem, pośrodku „niczego”, nie mielibyśmy szans na zobaczenie „bardziej” prawdziwej Dominikany. Ta wycieczka dała nam taką szansę, choć w malutkiej części…

A to wszystko razem!

Love is the answer!

Dominikana (1514) (Kopiowanie)

Reklama

4 komentarze Dodaj własny

  1. Mimo że moją pierwszą inspiracją zaczerpniętą z Waszego bloga było Miami – w końcu spędziłam wakacje w Punta Cana! Karaiby ❤ Niestety z powodów zdrowotnych nie były tak różnorodne jak Wasze; tylko hotelowe lenistwo, ale pozwoliło mi to na wiele przemyśleń i zainspirowało do dzielenia się zdobytą wiedzą i praktyką z innymi ludźmi na blogu. Ps. Zazdroszczę, że udało Wam się zobaczyć coś więcej niż tylko resort. To były moje pierwsze całkowicie hotelowe wakacje i czułam się na początku jak w klatce. Zwiedzanie na własną rękę daje jednak więcej satysfakcji. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. W hotelu czy poza nim… najwazniejsze ze było wspaniale! 🙂 cieszymy się, że mogliśmy stać się choć małą inspiracja dla Ciebie- to bardzo miłe, dziękujemy! Trzymamy kciuki za Twoje podróże i bloga 🙂 pozdrowienia! Kar i Seb

      Polubienie

  2. Dzięki, nawzajem! 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s